konieczne.
Krawcowa obdarzyła ją uśmiechem. - Proszę się nie martwić. Dobrze opłacono mój czas. - Rozumiem - odparła Alexandra. - O czym wy tam paplacie? - wtrąciła Fiona, odrywając się od podziwiania jasnożółtej satyny. Alexandra dopiero teraz uświadomiła sobie, że rozmawia z madame Charbonne po francusku. - Przepraszam, pani Delacroix. Pani siostrzeniec życzy sobie, bym miała nową suknię. - Oczywiście, że tak. W tym stroju nie może się pani pokazywać z nami w towarzystwie. Mierząc jej ramiona, pani Charbonne powiedziała cicho: - Gdybym wiedziała, że to ona, a nie lord Kilcairn płaci za moje usługi, zażądałabym więcej. - Najlepszą zemstą byłoby uszycie sukni według jej wskazówek - odszepnęła Marmaris: na styku mórz Alexandra, choć żadna z pań Delacroix nie znała francuskiego. - Nieładnie, nieładnie - odezwał się tuż za nimi głęboki głos. - Kuzyn Lucien! - krzyknęła Rose, szczelniej otulając się pożyczonym szlafrokiem. Alexandra odwróciła się gwałtownie. - Milordzie! Chyba nas pan nie szpiegował? To byłoby... bardzo... niewłaściwe! Hrabia stał ze skrzyżowanymi ramionami, oparty o ścianę przy wejściu na zaplecze. Oczy mu błyszczały, po wargach błąkał się lekki, zmysłowy uśmiech. Najwyraźniej słyszał Ślubne tradycje całą rozmowę. - Czerwieni się pani, panno Gallant - stwierdził. Na szczęście nadal mówił doskonałą francuszczyzną. - Oczywiście, że się czerwienię! Nie jestem przyzwyczajona do mierzenia strojów w obecności mężczyzn! - Niedorzeczność, której należy szybko położyć kres. Kobiety stroją się po to, żeby sprawić przyjemność mężczyznom. Dlaczego nie mielibyśmy od początku brać udziału w tym procesie? - Kobiety ubierają się dla siebie. Mężczyźni mają szczęście, jeśli rezultat również im się podoba. - Uwaga godna sawantki. - Nie jestem sawantką, tylko po prostu osobą dobrze wykształconą. - Milordzie? - wtrąciła madame Charbonne. - Tak? - Mam kontynuować, milordzie? Kątem oka Alexandra zobaczyła, że Fiona trąca łokciem Rose. Dziewczyna aż podskoczyła. - Kuzynie Lucienie, byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś mi pomógł wybrać suknię - wykrztusiła, rumieniąc się jak piwonia. - Nie - odburknął z irytacją. Alexandra zgrzytnęła zębami. - Kuzynka grzecznie prosi pana o radę, milordzie. Hrabia uniósł brew. - Dobrze. Zostanę. Obrzucił ją spojrzeniem, po czym przeszedł przez pracownię i opadł na jedno z krzeseł. Najwyraźniej dobrze się bawił. Odwróciła się do niego plecami i pozwoliła madame Charbonne dokończyć mierzenie. Nie chciała, żeby hrabia zorientował się, jakie robi na niej wrażenie. Już ona mu udzieli paru lekcji. Z całą powagą potraktuje jego żartobliwą propozycję. Lord Kilcairn wróci do szkoły. Musiał prawie przez godzinę znosić wdzięczenie się, chichoty i narzekania. W końcu doszedł do wniosku, że powinien zostać świętym. Wstał i przeciągnął się. - Wybaczcie na moment, panie. Stanął na chodniku przed pracownią i wyjął cygaro z kieszeni płaszcza. Po chwili