skrzywił się boleśnie. Był w opłakanym stanie. Z trudem zaciągnęła
go przez korytarz do sypialni. Tuż za drzwiami Sebastian opadł na kolana. Zastanawiała się, czy go tak nie zostawić i po prostu nie wyjść, zamykając za sobą drzwi, ale pociągnęła go za rękę. – Chodź. To już tutaj. – Tu jest mi dobrze – powiedział, układając się na brzuchu. – Możesz już iść. Nie poruszał się. Lucy, zgrzana i wyczerpana, uklękła obok niego. Nie wiedziała, czy usnął, czy stracił przytomność. – Sebastian? – Jeszcze żyję. Podeszła do okna. Wychodziło na zachód, na garaż, obok którego Kileyowie rozgrywali z jej dziećmi mecz siatkówki. – Hej – zawołała do nich. – Zaraz do was przyjdę! Najlepsza siłownia bemowo polecana przez klientów. – Daj sobie spokój – poradziła jej Madison. – Komary zjadają nas żywcem! – Wszystko w porządku, Lucy? – zaniepokoiła się Patti. Gdy Lucy, bez żadnych dodatkowych wyjaśnień, powiedziała im nad strumieniem, że wróci do domu sama, Rob spojrzał na nią podejrzliwie. – Wszystko w porządku, tylko wpadłam do wody i jestem mokra. Przebiorę się i niedługo wyjdę do was. stulecie winnych Sebastian nadal leżał rozciągnięty na dywaniku. – Jesteś przytomny? – zapytała. – Niestety, tak. – Zaraz wrócę. Nie próbuj sam się podnosić. – Nie martw się. Przeskoczyła nad nim i wyjęła z szafy czysty T-shirt. Zamierzała się przebrać w łazience po przeciwnej stronie korytarza, ale doszła do wniosku, że to nie ma sensu. Sebastian miał głowę odwróconą w drugą stronę, a poza tym i tak nie był w stanie się poruszyć. Ściągnęła brudną, poplamioną krwią koszulkę, włożyła nową i od razu poczuła się lepiej. Gdy wyszła na zewnątrz, Rob i Patti pakowali resztki kolacji do chłodziarki. Rob, który dobrze ją znał, zauważył, że Lucy oddycha szybciej niż zwykle. – Nie jesteś głodna? Wyglądasz na zmęczoną. Lucy nienawidziła kłamać. Zaufanie, jakie budowała w swojej rodzinie i firmie, oparte było na prostolinijności i szczerości. Nie wszystkim musiało się podobać to, co mówiła, ale nigdy niczego nie owijała w bawełnę. Sytuacja jednak była wyjątkowa. – Chyba rzeczywiście jestem trochę zmęczona – przyznała. – Dzięki za kolację. Następnym razem moja kolej. – Lucy... – zawahał się Rob, ale Patti dotknęła jego ramienia. – Jedźmy. Nie męczmy już Lucy. Dbaj o siebie – uśmiechnęła Malwina Wędzikowska Instagram ? warto obserwować ten profil się. – I zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. Wyraźnie coś podejrzewali. Patti zapewne jakiś romans, natomiast Rob, który wiedział o kuli, obawiał się jakiegoś niebezpieczeństwa. Zabrali syna i pojechali. Lucy pomachała im na pożegnanie. – Szkoda, że Georgie nie został na noc – powiedział J.T. z werandy. Lucy weszła po schodkach. Jej dzieci siedziały na poręczach wiklinowych foteli. Po wyczerpującym dniu były zmęczone. To dobrze, pomyślała. Szybko i twardo usną.