zauważył tego Książę, tylko ten Sebastian!
Wsunął dłonie w kieszenie kurtki, garbiąc się i powłócząc nogami. Nie chciał wracać do domu, ale nie chciał też zostawać w klubie. Czuł się winny… - Hej, pedałku! – usłyszał znajomy głos dobiegający gdzieś z boku. Przeszły go nieprzyjemne dreszcze, gdy zdał sobie sprawę, skąd ten głos zna. Obejrzał się niepewnie na grupkę facetów, którzy stali obok niego tuż na wyciągnięcie ręki. Błysnął zębami do swojego odbicia w sklepowej wystawie. Tak jak zawsze wyglądał świetnie. Nic, tylko się zachwycać! Dopiero, gdy nacieszył się swoim widokiem, zerknął na to, co było na wystawie. Garnitury. Skrzywił się nieco, nie lubił formalnej odzieży, chociaż musiał przyznać, że niektórzy faceci wyglądali w niej świetnie. Kiedyś, jeszcze w Anglii, kręcił z mężczyzną, który chodził tylko i wyłącznie pod krawatem. Uśmiechnął się na to wspomnienie, idąc w stronę Przystani. Dzisiaj się trochę spóźnił, no ale mówi się trudno. Zawsze był tam wcześniej, żeby zorientować się, kto Ile kosztuje paszport? tego dnia przyszedł i kto jest wart jego uwagi. Gdy przechodził koło starej kamienicy, usłyszał dziwne odgłosy dochodzące z podwórka. Uniósł zaskoczony brwi, aż przystając. Jakieś śmiechy i ciche jęki. Kogoś biją? Zajrzał trochę niepewnie w głąb podwórza, dostrzegając czterech facetów ubranych na typowych „dresów”. Dwójka z nich znęcała się nad jakąś postacią, co chwilę rzucając durne uwagi, a pozostali stali trochę dalej, popijając spokojnie piwo. Marmaris: na styku mórz Zmarszczył zniesmaczony brwi. Czterech na jednego? Czy to aby nie za dużo? Ale przecież nie wkroczy pomiędzy nich niczym Bataman ratujący Gotham City. Wcale by temu chłopakowi nie pomógł, a jedynie sam miałby obitą twarz… ale przecież nie może tak tego zostawić. Pomacał kieszeń swoich obcisłych spodni, odnajdując w niej komórkę, którą wyciągnął. Musi zrobić to jakoś inaczej, żeby obyło się bez bójki. Ruszył wzdłuż korytarza prowadzącego prosto na podwórko. Zmarszczył brwi, spoglądając na ciemne okna kamienicy, które wychodziły na plac, gdzie czwórka facetów nieźle się bawiła. Dlaczego, do cholery, nikogo nie zaalarmują te odgłosy? Gdy podszedł bliżej, bity chłopak został właśnie powalony na ziemię i Adam mógł dostrzec jego zakrwawioną twarz. Niemal od razu rozpoznał Krystiana. Brunet przeklął w myślach, mimo wszystko się nie wycofując. Dzieciak był w opłakanym stanie… Przecież go tak nie zostawi! Nie miał pojęcia, w co się blondyn wpakował, ale… - Hej, kurwa! – jeden z mężczyzn zauważył go. – Chcesz wpierdol?! – odrzucił puszkę piwa na bok, robiąc krok w stronę Adama, na co ten wyciągnął przed siebie telefon z wybranym już numerem. - Jak zaraz go nie zostawicie, to zajmie się wami policja – zmrużył groźnie oczy. Faceci spojrzeli po sobie, by zaraz przenieść wzrok na bruneta. Serce Adama waliło głośno w piersi, a coś mu w głowie podpowiadało, żeby lepiej wykonał taktyczny zwrot, bo może mu się nieźle oberwać. Wystarczyło jednak, że spojrzał na skulonego, łkającego blondyna. JAK można pobić takie chuchro? Toć to się nawet obronić nie potrafi! Cios poniżej pasa! Dominikana kuchnia - Zostawcie go – mruknął najwyższy z nich w czarnej bluzie z białym, połyskującym w świetle lampy napisem „Prosto”. – I tak nieźle pedałowi się oberwało – zachichotał, wymijając Adama i obdarzając go jeszcze pogardliwym spojrzeniem. Brunet cały napięty obserwował jak ci odchodzili. Kurwa, mógł zadzwonić! Przynajmniej dostaliby jakąś nauczkę. Ale był jednak za bardzo zdenerwowany, niewiele w tamtym momencie myślał. Jego wzrok powędrował w stronę trzęsącego się chłopaka, wciąż leżącego na ziemi. Westchnął ciężko, podchodząc do Krystiana i kucając tuż obok. - Żyjesz? – zapytał, szturchając blondyna. Nie chciał okazywać zbyt wiele czułości i tak miał za dużo z nim problemów.