- Mówię poważnie!
- Siedź spokojnie - odparł z irytacją. - Wiem, co robię - powtórzył. - Doprawdy? Czy aby nie w ten właśnie sposób wpadłeś do wielkiej, czarnej czeluści, o której wspominałeś? Czy nie w ten sposób straciłeś połowę umeblowania? Dość! Ja wychodzę. - Zsunęła się gwałtownie z jego kolan. - Poczekam na ciebie przed domem. - Becky! Wracaj! Becky, nie wolno ci stąd wychodzić! Puściła mimo uszu jego protesty i utorowała sobie drogę wśród tłumu, przyglądającego się, jak gra osławiony lord Alec Knight. Co za łotr, pomyślała, wychodząc z salonu. Zatrzymała się dopiero za drzwiami. Noc zrobiła się chłodna, ale gniew sprawił, że tego nie czuła. Ubrany na czarno portier nie zwrócił na nią uwagi. Rozmawiał z jakimś mężczyzną. Czuła, że Alec wróci z pustymi rękami. Przydałoby się jej kolejne gasidło do świec, żeby miała go czym uderzyć. - Co z niej za uparciuch! Jeszcze się pozwoli komuś zabić! - mamrotał gniewnie Alec, rozglądając się za nią. Pospiesznie pchnął sztony do rozdającego i zabębnił palcami w stół, gdy staruszek odliczał mu pięć czarnych i dwa czerwone. Alec dal mu napiwek, pobiegł do Malwina Wędzikowska Instagram ? warto obserwować ten profil kasy i szybko zgarnął wygraną - całe pięćset gwinei. Potem zaczął szukać Becky. W gruncie rzeczy miała słuszność. Jeśli nie będzie się pilnował, łatwo może popaść w dawne, złe nawyki. Nie będzie mu jednak dyktowała, co ma robić i jak grać! Wybiegł przed dom i spytał portiera, czy jej nie widział. Potężny wykidajło wskazał bez słowa na jasno ubraną postać, ledwie widoczną w mroku. Wystarczyło na nią spojrzeć, by wiedzieć, że nie pójdzie mu z nią łatwo. Ręce założone na piersiach, chłodne spojrzenie... Nie musiała nic mówić, żeby dać wyraz swoim Ślubne tradycje uczuciom. Tupnęła tylko nogą. Odwołał się więc do starej, męskiej sztuczki - przeszedł z miejsca do ataku. - Nigdy się ode mnie nie oddalaj! A gdyby tak zza rogu wyjechali znienacka Kozacy? Poza tym to nie jest bezpieczna okolica! Reprymenda nie zrobiła na niej wrażenia. - Słyszałam o takich jak ty. O mężczyznach, którzy podczas jednej nocy przegrywają cały majątek. Ciągle o nich piszą w gazetach. Zwykle strzelają sobie w głowę. Tego chcesz? - Jesteś najbardziej niewdzięczną dziewczyną na całym świecie! - Jak dużo przegrałeś? - Ani pensa! - Sięgnął do kieszeni i pokazał jej ze złością sakiewkę. - Nie wierzysz we mnie, co? Myślisz, że kłamię? Spójrz, ile tego jest! Nawet nie wyciągnęła ręki. - Mówiłeś, że dbasz tylko o przyjemność, ale my nie przyszliśmy tu dla zabawy. - Nie pouczaj mnie. Doskonale wiem, o co tu chodzi. Chcesz, żebym ci pomógł, czy nie? - Mój Boże, co ja narobiłam! - szepnęła. - Dlaczego mi nie powiedziałeś, jak niebezpieczna jest dla ciebie gra? - O czym ty mówisz? - Przecież to właśnie ta głęboka, mroczna czeluść, w którą wpadasz. Nie zaprzeczaj! Nie dość ci, że już ryzykowałeś życie w mojej sprawie? - Och, Becky, przecież przyrzekłem ci, że możesz na mnie liczyć. Mam mnóstwo wad, ale nie łamię raz danego słowa. - Sama nie wiem, co robić. - Pokręciła głową. - Potrzebuję twojej pomocy, ale boję Marmaris: na styku mórz się, że za dużo od ciebie wymagam. Nawet nie widziałeś tego, o co walczymy. - Właśnie, że widziałem! Zrozumiała, że mówi o niej. - Obydwoje potrzebujemy swojej pomocy. Pozwól mi raz jeden dokonać czegoś naprawdę ważnego. Dobrze wiedziałem, co robię. I poradziłem sobie. Tak się właśnie grywa! Możemy na dziś dać spokój grze, bo najwyraźniej masz już dość, lecz powinnaś mi zaufać. Milczała przez chwilę. - Przepraszam cię - odparła w końcu. - Miałeś rację. To nerwy. Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajona. - Do tego, żeby pozwolić sobie pomóc? - Nie. Do tej pory ryzykowałam tylko własne życie, ale teraz... nie dam rady.